Odpowiedź na pytanie "dlaczego" jest dużo trudniejsza.
W późniejszym czasie (kilka miesięcy po nawróceniu) wiele myślałem o tym dlaczego się nawróciłem? Jaki naprawdę był powód i przyczyna mojej decyzji?
Bo kiedy sięgałem myślą do tego czasu to właściwie nie było jednoznacznego, wyraźnego powodu. W moim życiu wszystko było poukładane i stabilne. Byłem zdrowy.
W najbliższej rodzinie nikt poważnie nie chorował (za wyjątkiem problemów Teścia ze wzrokiem) i śmierci mamy niespełna rok wcześniej.
Żadnych innych poważnych życiowych kłopotów.
Na pozór niczego mi nie brakowało, oprócz poczucia pustki i że coś bardzo ważnego mi umyka.
Czy coś takiego, samo z siebie mogło doprowadzić do radykalnego zwrotu w życiu?
Teraz wiem, że NIE.
Bez nadprzyrodzonej interwencji Boga w moim życiu nic by się nie zmieniło.
Nawróciłem się, bo Pan Jezus mnie szukał i się o mnie upomniał. To On mnie do siebie przyciągał, chociaż wówczas nie zdawałem sobie z tego sprawy.
Ze swojej strony tylko dojrzałem do tego, żeby stanąć w prawdzie wobec siebie i uczciwie przyznać sam przed sobą, że gdzieś utknąłem.
Dojrzewałem wtedy do tego aby podjąć jakąś decyzję, że muszę w końcu coś wybrać. Jednoznacznie się określić.
Byłem bowiem wtedy w miejscu, w którym zaczynałem wierzyć i jednocześnie nie dowierzałem.
To był męczący stan dla mnie.
Stałem jakby w rozkroku, jedną nogą agnostyk (Bóg może jest, a może Go nie ma), a drugą nogą bardziej pragnący uwierzyć niż rzeczywiście wierzący.
Miałem bowiem trudność w przyjęciu wiary, z uwagi ma mój ścisły i analityczny umysł, który domagał się dowodów.
Miałem też obawy, czy nie oszukuję samego siebie, goniąc za czymś co nie istnieje.
[Kiedy i dlaczego się nawróciłem? cz.3]
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz